czwartek, 3 marca 2016

Benvenuti all'università degli Studi di Firenze - czyli pierwsze kroki na uczelni

Dotarliśmy na miejsce, ale co dalej? Nieunikniona była wizyta na uczelni.
Co prawda zajęcia zaczynały się 15 września, ale ze względu na to, że dopiero co przyjechaliśmy do Florencji, odłożyliśmy pierwszą wyprawę na uniwersytet na następny dzień. Przez zamieszanie związane z poszukiwaniami mieszkania nie zdążyliśmy nawet ułożyć planów zajęć, więc za pierwszym razem naszym celem była jedynie rejestracja.
Nasz wydział, Scuola di Scienze Politiche, znajdował się w dzielnicy Novoli, oddalonej od naszej via Palazzuolo o jakieś 30 minut spacerem.

Położenie kampusu nauk społecznych (Polo Universitario delle Scienze Sociali) na mapie Florencji

Bez problemu znaleźliśmy budynek administracji wydziału, ale tam czekała nas niespodzianka - aby dostać się na wyższe piętra potrzebna była karta magnetyczna. Bez niej nie dało się uruchomić windy ani otworzyć drzwi na klatkę schodową. Aby zdobyć taką kartę, trzeba było zostawić dokument na recepcji, jednak o tym nie mieliśmy pojęcia.
Załatwianie procedur na wydziale nie trwało długo. Dostaliśmy teczki z wysłanymi przez nas wcześniej dokumentami oraz zaświadczenia niezbędne do wyrobienia karty na stołówkę oraz dokończenia rejestracji w głównym biurze Erasmusa, gdzie się następnie udaliśmy.
 
Panie w biurze nie mówiły po angielsku, co z pewnością może być problemem dla studentów nie znających nawet podstaw włoskiego. Poza tym formalności nie było wiele, a najważniejsze było wpisanie daty przybycia (co jest niezwykle ważne przy rozliczaniu wyjazdu po powrocie do Polski) oraz zostawienie zdjęcia do legitymacji studenckiej.

Obecność na zajęciach na włoskich uczelniach jest na szczęście zazwyczaj nieobowiązkowa, dlatego też nie martwiliśmy się zbytnio o nieobecności. Ułożenie planu zajęć było jednak dużym wyzwaniem i zajęło nam ponad dwa tygodnie. Wiele przedmiotów nakładało się na siebie czasowo, niektóre okazywały się dokładnie tym, co miałam już wcześniej w Polsce, tyle że pod zupełnie inną nazwą, a z części przedmiotów musiałam zrezygnować ze względu na wykładowców  (niektórych naprawdę trudno było zrozumieć). Ostatecznie wybrałam cztery przedmioty, ponieważ we Włoszech z reguły mają one po 6 lub 9 punktów ECTS, chociaż widziałam także takie za 12 pkt. Ostatecznie mój plan nie wyglądał źle, a wszystkie zajęcia miałam o przyzwoitych godzinach i bez okienek, dzięki czemu nie spędzałam dużo czasu na uczelni.

Pomijając angielski, na który nawet nie musiałam chodzić, moim ulubionym przedmiotem była storia sociale dell'età contemporanea prowadzona przez profesora Fulvio Conti. Były to chyba jedyne zajęcia w trakcie całych moich studiów, które mnie naprawdę zaciekawiły i chodziłam na nie z przyjemnością. Sam profesor również był sympatyczny i zainteresowany historią Polski, w szczególności Solidarnością, dlatego bardzo się ucieszył, kiedy się dowiedział, że jesteśmy z Gdańska. Trzecią pozycją w moim learning agreement była geografia economica. Jedynym przedmiotem, który z całą pewnością bym odradziła jest sociologia del lavoro - socjologia pracy. Brzmi ciekawie, ale to tylko pozory. Zajęcia były niewyobrażalnie nudne (do dzisiaj nie bardzo rozumiem co miały na celu), a egzamin trudny i bez żadnej taryfy ulgowej. Wiem, że  z tym różnie bywa, ale na niemal wszystkich egzaminach byłam traktowana dokładnie tak, jak studenci włoscy - to nieprawda, że wykładowcy dają zaliczenie za sam status Erasmusa. Nauki było sporo, chociaż jedynie w czasie sesji. Przez całą resztę semestru jedyną rzeczą którą musiałam zrobić była prezentacja o historii Gdańska w XX wieku.

Tym, co mnie bardzo zdziwiło był fakt, że na studiach dziennych można było zobaczyć osoby w przeróżnym wieku. Zdarzało się, że student był sporo starszy od wykładowcy.
Na przedmioty które wybrałam chodziło niestety niewielu Erasmusów. Włosi natomiast nie byli zbytnio skorzy do nawiązania kontaktu z nami i muszę przyznać, że bardzo nie lubiłam momentu kiedy wchodziłam do sali i wszyscy się na mnie patrzyli jak na ufoludka.

 

J.
 
„To, co odróżnia człowieka, który studiował, od samouka, to nie miara wiedzy, ale inny stopień witalności i pewności siebie.” - Milan Kundera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz