niedziela, 6 marca 2016

Florencka zima i rzymskie lato - kilka słów na temat klimatu

Przygotowując się do wyjazdu na Erasmusa dość dużo czasu poświęciłam poszukiwaniu informacji na temat klimatu we Florencji. Dlaczego? - Musiałam przecież spakować ubrania na pół roku!
Przyznam, że czytając przeróżne wpisy w internecie poczułam się naprawdę zdezorientowana. O ile wiedziałam, czego mogę się spodziewać po przyjeździe - wysokich temperatur i mnóstwa słońca - nie bardzo wyobrażałam sobie włoską zimę. Na jednym z blogów przeczytałam, że temperatury o tej porze roku spadają do 15 stopni i podczas gdy Włosi przywdziewają ciepłe płaszcze i obowiązkowo kozaki, zagraniczni turyści ograniczają się co najwyżej do cienkich sweterków. Z kolei średnie temperatury w najzimniejszym miesiącu, styczniu, w teorii wahają się od 3 do 8 stopni Celsjusza. Więc jak to właściwie jest z pogodą? Zacznę od początku.
 
Kiedy przyjechałam do Florencji w połowie września, zastałam tam środek lata. Upalne dni i bardzo ciepłe noce. Obowiązkowe były więc letnie ciuszki i okulary przeciwsłoneczne, a dla szczególnie wrażliwych na słońce - kapelusz lub czapka.
Piękna pogoda utrzymywała się praktycznie do końca października, chociaż w połowie tego miesiąca dobowe różnice temperatur zaczęły robić się coraz większe. Szczególnie uciążliwe okazywało się to w przypadku, kiedy wychodziłam rano na uczelnię - zdarzało się, że było naprawdę nieprzyjemnie zimno, natomiast kiedy wracałam do domu było tak gorąco, że kurtkę niosłam już w ręku i szukałam odrobiny cienia.
Listopad z kolei był bardzo deszczowy i wietrzny, dlatego też polecam zaopatrzyć się w parasolkę, bo niestety może być bardzo przydatna. Potrafiło padać dzień w dzień, czasami niemal bez przerwy. Wszechobecna wilgoć sprawiała też, że odczuwalna temperatura była sporo niższa od tej, która widniała na termometrach. Ponadto ulice szybko zapełniały się wodą, a przejście na drugą stronę bez zamoczenia stóp było praktycznie niemożliwe.
Niebo Italii nie zawsze było błękitne, a pochmurne dni nadawały Florencji nieco depresyjnego charakteru. Nagle wszystko stawało się szare i smutne, chociaż tu wyjątkiem może być Duomo, które zachwyca niezależnie od warunków pogodowych. Mieszkając w Polsce być może powinnam być do tego przyzwyczajona, jednak jako, że we Włoszech bywałam dotąd tylko w sezonie letnim, wydawało mi się, że pogoda jest tam nieco ładniejsza.

Arno po ulewie

W grudniu zaczęło robić się zimno, co było szczególnie mocno odczuwalne w domu. Po raz pierwszy musieliśmy włączać ogrzewanie. Na zewnątrz też nie było zbyt przyjemnie i czasami żałowałam, że nie wzięłam cieplejszej kurtki zimowej. Najgorsze jednak przyszło w styczniu, kiedy wróciłam do Włoch po przerwie świątecznej. Był to okres egzaminów, dlatego też dużo czasu spędzałam w mieszkaniu ucząc się. Nauka jednak była niesamowicie trudna, ponieważ naprawdę zamarzałam. Ogrzewanie też niestety niewiele dawało, a jego efekty czułam jedynie stojąc bezpośrednio przy kaloryferze. Jedynym wyjściem z tej sytuacji okazywało się spędzanie czasu w bibliotece, gdzie jednak też nie było zbyt ciepło. Bardzo żałowałam, że po świętach zostawiłam w Polsce część cieplejszych ubrań!
W tym okresie dosłownie wszystkich zaczynało łapać przeziębienie. Najzabawniejsza sytuacja miała miejsce podczas wycieczki do Wenecji, kiedy dosłownie cały autokar kaszlał. Jak to żartobliwie nazwała moją przyjaciółka, mieliśmy jeżdżący szpital.

Diametralnej zmiany pogody doświadczyłam natomiast w momencie przeprowadzki do Rzymu pod koniec lutego. Powietrze dosłownie zapachniało wiosną! Jeszcze dwa tygodnie wcześniej nie przypuszczałam, że w pierwszy miesiąc marca będę w południe chodzić w samej bluzce, a dodam, że jestem ciepłolubna i nie była to jedynie reakcja na pierwsze wiosenne dni. Cały miesiąc, choć cieplejszy, był jednak dość deszczowy. Ogólnie pogoda była w kratkę.

Deszczowy Plac św. Piotra


Naprawdę ciepło zrobiło się kiedy wróciłam z Polski po Wielkanocy. Kwiecień był już całkiem ciepły i wszystkie grubsze ubrania schowałam na dno szafy. Od tej pory były zupełnie nieprzydatne. W maju natomiast praktycznie zaczęło się lato i długo wyczekiwane wypady na plażę w Ostii.

Dużym minusem studiowania we Włoszech jest fakt, że kiedy zaczyna się sesja letnia, słupki rtęci szaleją. I to dosłownie, bo w czerwcu kiedy miałam egzaminy zaczęły się niesamowite upały, a w lipcu było jeszcze cieplej. Temperatury sięgały 40 stopni, więc bez klimatyzacji ciężko było wytrzymać. W nocy z resztą też nie było wiele lepiej, a do tego niemal codziennie ok. 16 były burze. Nauka w takim upale nie była łatwa. Po pierwsze ciężko było się skupić, a po drugie istniała obawa, że będą problemy z prądem (co jest związane z dużym zużyciem przez klimatyzatory) i zdarzały się króciutkie przerwy w jego dostawie. Dobrym miejscem na naukę w tym czasie była Biblioteca Nazionale  znajdująca sia przy stacji metra Castro Pretorio.

 

Anomalie pogodowe

Śnieg we Włoszech? Owszem, też może spaść! Kilka dni po tym, jak wyjechałam z Florencji na Boże Narodzenie, dowiedziałam się, że spadł tam śnieg. Jako że zjawisko to nie jest częste wzbudziło sporą sensację, mimo tego, że białego puchu było bardzo niewiele. Najdziwniejsze jest jednak to, że sporo napadało go nawet na Sycylii, co jest prawdziwą anomalią - moja przyjaciółka nie pamięta, żeby kiedyś było go aż tyle!
 
Przypruszona śniegiem Taormina
Ja sama byłam przerażona widząc zaśnieżone zbocza gór i lasy w drodze do Wenecji. Absolutnie nie byłam przygotowana na taką pogodę! Ale na szczęście takie warunki panowały tylko po drodze, a po przyjeździe do Serenissimy nie widziałam już ani płatka śniegu.
 


Pełnia zimy w drodze do Wenecji



 Pierwsze szaleństwa pogodowe wystąpiły jednak zaraz po moim przyjeździe do Włoch. Był piękny słoneczny dzień, ale nagle zerwał się silny wiatr i zaczął padać grad. W jednej chwili ulice opustoszały i każdy szukał kryjówki. Ja znalazłam schronienie w jednym ze sklepów, który nie wiem jakim cudem miał zalaną niemal całą podłogę, a po wyjściu z niego moim oczom ukazało się pobojowisko i płynąca środkiem ulicy rzeczka.


Mimo wysokich temperatur, florenckie ulice były w niektórych miejscach białe jeszcze następnego dnia!

Skutki gradobicia

 
 
J.
  
"Anche d'estate nevica 
Se la tua mente immagina" - Laura Pausini

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz